Oj przpadła mi wczoraj "przyjemność"patroszenia światecznych przysmaków...
i nie było by w tym nic złego, bo przecież to żadna sztuka pod warunkiem,
i nie było by w tym nic złego, bo przecież to żadna sztuka pod warunkiem,
Że ma się pewność iż rybki te już nic nie czują.
Wychodząc wiec z bardzo prostego założenia, że nie żyją wzięłam się za ich oprawianie.
Jednak jedna rybka absolutnie pragnęła życ i ożyła mi w ręce kiedy miała juz odciete pół głowy...
do tej pory mi sie ręka trzęsie …
W takich sytuacjach pomaga myślenie ...
Moje się wyłączyło ...
Nie mniej jednak poradziłam sobie na 5+
I oto gotowe rybki już.
Potem jeszcze ciachanie...
Na kawałki szykowanie ...
To zostawiam to w rekach mamy,
Bo nikt rybki tak nie doprawi
Że smak jej o zawrót głowy przyprawi.
Podziwiam Cię! Trochę się boję brać za takie rzeczy i zawsze kupuję dzwonki.
OdpowiedzUsuń