sobota, 19 marca 2011

JAKBY NIE PATRZEĆ, TESTOWANIA DZIEŃ 4

Poranna gimnastyka ograniczyła się do uruchomienia autka.
 Cóż autko w przód, Szymon za kuchenkę i do mamy  :)
 Zdarza się


Chwila skupienia...
może coś z tego będzie 


Jupi... mamo mamo  to autko wciąż wraca...


Spodobało się Piniowi, kiedy autko wjeżdżało mu nie tylko na stopkę,
 ile frajdy miał w odpychaniu go bo mu w kolanko stukało co chwilkę :)


Z wizytą w Dominikowym pokoiku... wujku zobacz...
wyścigówka sama jeździ...
wystarczy  tym zagrzechotać 


Z wizyta wpadła również ciocia Agatha
i też trzeba było zaprezentować jak autko działa.
 Jak widać są momenty podczas zabawy kiedy Szymek jest bardzo szczęśliwy


 O o, ciot to?
Jak tym pokręcę to też autko staruje...
 hihih 




 W przerwie synek poprosił o długopis.
 Mama wpadła jakiś czas temu na pomysł
dzięki któremu zaoszczędziliśmy sobie kłopotu 
z rysowaniem i malowaniem po ścianach



Pomimo zachęt i pomysłowości mamuśki, autko nie robi furory w naszej codzienności,
za to wspaniale wpłynęło na Szymka, który zaczął znów interesować się innymi samochodami :)


Fot może nie specjalnie tematyczne... 
ale w tym momencie Pinio pierwszy raz sam od siebie 
poprosił o zrobienie zdjęcia. 
Chciał uwiecznić fakt zdobycia szczytu 
skrzyni z zabawkami po raz  -enty


Ah nasza kochana Kuńcia... 
wciąż wiedzie prym


Zauważyłam ostatnio, ze synka bardzo często zaczynają interesować książki, kolorowanki, i usilna chęć pisania.  Kilka dni temu oznajmił mi , ze na drzwiach naszej "dorosłej lodówki" są umieszczone literki - 
jego ukochane A B C D
( Czasem  rozwój synka mnie tak zaskakuje, ze nie nadążam z realizowaniem jego nowych umiejętności)   


Ah przełom...
 Nie , niestety... kolejne kilka minutek  cudem poświęconych zabawce


Po ciężkim dniu pełnym wrażeń czas na relaks
W drodze do łazienki... 
( i tak codziennie  =0> )


Choć tu Szymek przed snem czyta jedną z ulubionych bajek o przygodach Marcelinki,
to najukochańsza jest wciąż " Pan Hilary"


piątek, 18 marca 2011

OT CO...5 MIN Z ŻYCIA WYŚCIGÓWKI


Witamy,
 wczorajszy dzień  zaczął się dla wyścigówki niezbyt ciekawie niestety.
 Na początek Szymek zepchnął autko  miejsca parkingowego. Następnie  zabawka musiała przejść kolejny test wytrzymałości.  Nie poddała się ani przez chwilkę, test zaliczony pomyślnie.


 Tak wygląda minka Szymka. Młody postanowił przenieść kuńcię ( bo tak ją ostatnio pieszczotliwie nazywa)
przy pomocy jednej małej rączki. Wiadomo jak się kończą takie historie. Kuńcia spadłą na stopkę  i mało tego jeszcze ja Pinio paluszkiem wytknął i z beształ , ze to nie ładnie tak sobie upadać na nóżkę małego chłopczyka, bo to boli.


Na szczęście szybko doszli do porozumienia i zabawa trwała bardzo długo


Przychodzi jednak taka chwila, kiedy  mały szuka innego zajęcia. Wrócił wiec na chwilkę do ostatnio  znalezionego skarbu, tj z TIK TAKA'a gdzie pogłębiał swoja wiedzę na temat kształtów.


Odkąd Szymek zaliczony został do rodziny pełzających ( jako niemowlę) , nieodłączna częścią naszego zabawkowego inwentarza stałą się zwykła butelka.
  Potrafi ją już sam odkręcać i zakręcać więc zajmuje mu to trochę czasu,
 uwielbia ja  zgniatać a potem nadmuchiwać do pierwotnego kształtu...szczególnie przypadł mu do gustu dźwięk jaki wydaje taka butelka :)


Po południu spróbowaliśmy czegoś innego,
Mamuśka zrobiła tor wyścigowy,
a że w domku nie było nic mocniejszego,
użyła do tego celu papieru toaletowego,
 jednak okazał się zbyt słaby 
 i już o chwili  nie było zabawy.


Na koniec naszego eksperymentu Szymek potraktował  tor dość brutalnie i w oka mgnieniu
nasz tor wyścigowy uległ zniszczeniu.


Bardzo rzadki widok, ale jaki słodki. Mały majsterkowicz postanowił sprawdzić wytrzymałość kółka zmieniającego tryb poruszania się autka. 


Coraz częściej Pinio wraca do zabaw dominem.
 Jest tam wiele różnych owoców i cyferek, 
którymi mały zaczyna się chętniej interesować.


 Tak mój mały DON JUAN przywitał mnie kiedy wróciłam z czwartkowego aerobiku.
Aż się łza w oku kręci... kiedy tuli się i mówi kokam cie !


czwartek, 17 marca 2011

OGÓLNE PIERWSZE WRAŻENIE

FISHER PRICE WYŚCIGÓWKA STEROWANA GRZECHOTKĄ


"Zdalnie sterowana wyścigówka Fisher-Price to idealny pomysł na zabawę dla Twojego dziecka. Każde potrząśnięcie grzechotką lub poruszenie kulką wprawia samochodzik w ruch. Autko może kręcić się w kółko (pozostając w zasięgu dziecka) lub też za pomocą przełącznika można sprawić, aby jeździło w przód i w tył, (idealne dla troszkę starszych dzieci) zachęcając dziecko do podążania za nim. Zabawne odgłosy wyścigu oraz muzyka sprawiają, że dziecko poprzez zabawę uczy się poznawać związki przyczynowo-skutkowe."


Gdziekolwiek zagooglować w poszukiwaniu opisu zabawki zawsze natrafiam na prawie identyczny opis jak wyżej.  Choc nasze autko- niestety- zostało dostarczone" lekko ranne w koła " postanowiłam  nie czekać i opisać choć troszkę nasz nowy nabytek.
Jak już wiecie nasza kochana wyścigówka posiada mały"defekcik", nie funkcjonuje tak jak powinna, co nie zmienia faktu, ze nadal testujemy ile sie da. Jednak nie omieszkam stwierdzić, ze zostałam mile zaskoczona to przede wszystkim wielkością autka...( dla mojego smyka to żadna sztuka podnieść autko, jednak 20-miesięczne dziecko potrzebuje do tego 2 rączek ) stad tez od razu postanowiłam zwrócić uwagę na to, że skoro autko przeznaczone jest dla bobasków od 6 m-ca - to jest niestety dość ciężkie i proponuję pomyśleć troszkę nad ulepszeniem a raczej nad " skromną dietką " dla wyścigówki. Czasem mogło by się to nieprzyjemnie skończyć kiedy takie autko miało by wylądować niechcący na rączce, nóżce czy innej części ciała dziecka.W drugiej kolejności wspomnę może o tym, że odległość grzechotki dzięki której zostaje uruchomiony mechanizm zabawki wynosi ok 30 cm ( dla maluszków pełzających, raczkujących ... SUPER SPRAWA, dla starszych milusińskich takich jak np mó mały tester... no niestety zbyt krótki odcinek... Fajnie było by gdyby dziecko mogło biegać za zabawką i faktycznie sterowało grzechotką w prawo, lewo ( nie wspomnę już o wstecznym, który wg opisów powinien być jedną z funkcji zabawki).Zgodzicie się chyba ze mną , że zabawki firmy Fisher-Price należą do długotrwałych, ba ja śmiałabym nawet nazwać je " nieśmiertelnymi" więc mogła by taka wyścigówka służyć dzieciom naprawdę bardzo długo gdyby posiadała kilka funkcji więcej.

Pomijając jednak wszystko bardzo zaskoczyła mnie reakcja Szymka na widok paczuchy i na widok auta, nie miał on zielonego pojęcia o kolejnej zabawce. Kiedy ja zamykałam drzwi za kurierem , młody już tachał karton do pokoju, w tle słyszałam tylko: MAMO MAMO CIO TO ?, więc po krótkim wyjaśnieniu , ze to chyba kolejna zabawka do testowania, Pinio zabrał się za rozpakowywanie. Kiedy jego oczkom ukazał się widok kolorowego autka słyszałam już tylko PISK, i głośne wołane ŁOOOOOOOOOOOOOŁ... łooooooooł.... i z szelmowskim uśmieszkiem " liska chytruska" i stoickim spokojem powiedział: MOJEEEEEEEEE !!!!!!!!!!
Minął 3 dzień odkąd jesteśmy w posiadaniu Wyścigówki i niestety już pierwszego dnia entuzjazm synka szybko opadł do minimum. Trzeba się nieźle napracować, żeby zachęcić młodego kierowce do tego by zasiadł za sterem autka.Obecnie zainteresowanie  pojazdem jest ograniczone do wymuszonych 5 minutek , gdzie staram się szybciutko uwiecznic choć kilka chwil kiedy Pinio " siada za kółkiem".
A szkoda, Wyscigówka jest naprawde fajnym autkiem ale jak już wspomniałam dla dzieci od 6 m-ca plus troszkę więcej ( może do 10-góra 12). Stety / niestety  moim zdaniem autko nie nadaje się  na zabawkę dla dzieci w wieku mojego synka czy nawet starszych - chociażby z racji tego ze jest bardzo prostym  pojazdem a smyki w tym wieku potrzebują już czegoś więcej, czegoś co  dalej będzie rozwijać  ich kreatywność, wyobraźnie  : D

A TAK WYGLĄDAŁO NASZE POPOŁUDNIE WCZORAJ

 To smutne, ze zabawka którą dostaliśmy tym razem do testowania 
nie absorbuje Piniowego czasu wiele.


 Szymonek zajmie się autkiem na góra 5 minut dziennie
 a jakiekolwiek próby mojej ingerencji 
w zachęcaniu smyka do zabawy autem spełzają na niczym.


Kochani organizatorzy , z tej strony Szymonek.
Wydaje mi się ze jestem zbyt duży na takie autko,
 w tym wieku ( a mam prawie 20 m-cy) potrzebuje chyba więcej bodźców
a autko nie posiada zbyt wiele funkcji które mogły by mnie wciągnąć w wir zabawy na dłużej.


Troszkę zrezygnowani, ze zabawa autem nie odbywa się tak jak by się mogło wydawać, postanowiliśmy wybrać się na długi pełen wrażeń i emocji spacerek.
 Zaczniemy jednak od zabawy na podwórkowym skwerku,
 gdzie  zbuduję mamie piaskowy zamek.


hihihi spryciarz ze mnie  więc żeby mi w pupę nie było , aż tak zimno przyniosłem sobie deskorolkę.
Zawsze to inaczej niż centralnie na chłodnej ziemi : D


Nareszcie pogoda na tyle dopisuje  i Pinio może pojeździć swoją ciężarówką.
Ma ją od wujka Dominika, służyła mu prawie 8 lat :)


Po krótkiej zabawie czas rozpocząć wiosenne porządki.
Symonek ogrodnik.


Następnie udaliśmy się na mały spacerek po okolicy. 
Okazało się, że sąsiadowi zepsuł się traktorek  więc Szymonek posłużył pomocna rączką.
W zamian ma przejażdżkę traktorkiem gratis...szkoda, że pogoda dziś tak siaka.
 Ale nic, poczekamy : D


 Hi hi hi po ciężkiej pracy przy maszynie sąsiada synek postanowił zwiać mamusi na poletko. 
Nie było w tym nic złego ponieważ Pinio brykał w kaloszkach jednak mama miała tylko cichobiegi które niestety  nie były przystosowane do takiego rodzaju gleby  :)



 Przyjemnie było również popatrzeć na pierwsze Przebiśniegi w naszym ogródku,
 to znak, że wiosna już tuż tuż  ; D


 Po wyczerpujących wybrykach na łonie natury Pinio zgłodniał.
 Zjadł na deser 2,5 buły mlecznej - 
powtarzając wciąż : makuje makuje... czyli smakuje  :)


Wieczorkiem przed kąpielą zdążyliśmy jeszcze przygotować coś dla mamusi na kolację.
Ulubiona kasza mamay,  na wywarze z rosołku ( mama ma dietkę) hihihihi

środa, 16 marca 2011

ALEŻ TO BYŁO PRZEDPOŁUDNIE

Taaaak nowy fryz się udał... dziękuje mamuśka :)


Jak widać nie zapominamy o kuchence, zresztą ona nie da się tak łatwo... 
dzielnie towarzyszy nam nadal, każdego dnia  Pinio przyrządza smakołyki dla poszczególnych  pluszaków i mamusia się też załapie zawsze na małe co nie co ;)


Tak się ta lodóweczki buźka do mnie uśmiechała, 
 ze postanowiłem zajrzeć do niej


 No tak, po obfitym posiłku jakim uraczył Szymonek swojego PLUSZ-OKIMA , przyszedł czas na  sport 
Ale OKIM był tak obżarty   wyimaginowanym dżemikiem , że nie w głowie mu skakanie na Szymonkowe zawołanie. Mimo wszystko zwierzaczek zasłużył na buziaka :)
( OKIM = chomik)


 Udało mi sie nawet łapać Pinia na zabawie autkiem , niestety  taki widok jest u nas unikatowy,
 wręcz na wagę złota ... szkoda bo autko samo w sobie jest super,  jednak dla 20 miesięcznego szkraba to chyba zbyt  proste w użyciu. Szymonek to bardzo żywe i ruchliwe dziecko, wiec nasze dni wypełnione są masą różnych dziwnych zajęć, zabaw, a jak pogoda dopisuje to brykamy na spacery.


Hej kuchenko nie ociągaj się  na nic tu twoje uniki, skrzynia też mi za konika służy
  hihihi ty tez musisz bo cię uwielbiam :)


 No i stało się, choć kuchenka stawiała opór to niestety, uległa : D
  Pinio sprytnie wykorzystał moment i postanowił podpiec sobie pupcie na małym palniczku  ;)


 Takiego malucha trzeba sukcesywnie czymś zając,
Udaliśmy się  w kolejną podróż po Dominikowej dżungli gdzie natrafiliśmy na zaczarowane szuflady.
Jedna z nich uraczyła nas takim cudeńkiem. 
Pod czujnym okiem mamusi Pinio poznaje kolejne kształty zawsze wtedy kiedy ma na to ochotę  :)


 Mało tego, natknęliśmy się również na znaną nam już skrzynie pełną cudacznych drobiazgów.
Szymek zachorował na Ciucie (ciuchcie), i fomułe (formułę)...


 Ciucia urzekła Pinia, choć brak w niej już  baterii zajęła mu sporo czasu,
 dzięki czemu mami miała chwilkę dla siebie  :)


No żeby nie było, jak Pinio dostał nową fryzurę to mama obowiązkowo też :D
Szymonek uraczył wpiąć małego motylka w maminą grzywę...
( fot. by Szymek)


Łączna liczba wyświetleń

Translate

Obserwatorzy